Klucz do sukcesu
Kiedy przyjechałem do Ameryki, to był bardzo frustrujący czas, ponieważ wiedziałem, jakim pisarzem chcę być i nie stawałem się takim. Czekałem na jakiś punkt przełomowy, ale on nie nadchodził… W pierwszym roku napisałem książkę i jeden artykuł do magazynu. Zarobiłem może 30 funtów, byłem bezrobotny, to był ciężki okres. I myślę, że przełom przychodzi z takiego poziomu stresu. Nagle robiłem rzeczy, których wcześniej nie byłem w stanie zrobić. Moje pisanie stało się zupełnie inne, moje zmysły nabrały więcej mocy. I sądzę, że to się stało dzięki stresowi, któremu sam się poddawałem. Myślę, że przełom przychodzi, kiedy poddajesz sam siebie wielkiej presji. Patrzysz, ile możesz znieść i masz nadzieję, że wykształcisz nowe mięśnie.
Sukces to żadna magia, żadna mistyka. To praktyka, ćwiczenie, powtarzanie raz za razem i w pewnym momencie stajesz się kimś innym, kimś, kim nigdy nie myślałeś, że możesz się stać. Możesz też ponieść porażkę, stwierdzić, że się nie nadajesz. To też może się zdarzyć… Ale trzeba mieć nadzieję na przełom
Pisanie wymaga wielkiej odwagi. Budzisz się rano i wpadasz na ten wspaniały pomysł. Siadasz, żeby go zapisać – i okazuje się, że coś co było wspaniałe, kiedy próbujesz to zapisać, wcale takie wspaniałe nie jest. To tak, jakby mieć genialną muzykę w głowie – starasz się ją przelać na papier i to się nie udaje. Więc ponosisz porażkę.
Trzeba się przyzwyczaić, że tak po prostu jest, że kiedy przenosisz ideę z głowy na papier, to wychodzi źle za pierwszym razem. Musisz sobie dać czas, wrócić do pisania kolejnego dnia, poprawić, wrócić kolejnego i poprawiać tak długo, aż to co napiszesz będzie dobre, aż uzyskasz powiedzmy 70% tego, co chciałeś. Starasz się dojść od czegoś słabego do akceptowalnego. Jeśli to się uda – zrobiłeś swoją robotę. Nigdy nie dojdziesz do tej perfekcji, którą czułeś w głowie. Przynajmniej mi się to nigdy nie udaje.
Zawsze dużo myślę podczas pisania i ciągłego poprawiania, że ten proces jest ciągłym ponoszeniem porażki. Moim zdaniem to powód, dla którego ludzie nie piszą. Trudno jest stawiać temu czoła każdego dnia.
Najlepsza rada, jaką dostałem to taka, że pisanie do magazynów to bardzo trudna droga. Konkurencja jest bardzo duża, a miejsc mało. Trudno jest się utrzymać z pisania. Cały czas dostajesz baty, odrzucenie jest codziennością. Ale jeśli jesteś młody, to trzeba kontynuować i próbować. Większość ludzi rezygnuje dość szybko, bo nie dają rady i lądują na studiach z zarządzania. Ale jeśli się utrzymasz, to do 35-40 roku życia wykształcisz takie umiejętności i taką odporność, której nie ma Twoja konkurencja i dzięki temu się utrzymasz.
Kluczem do sukcesu jest wytrwałość. To pierwsza rzecz, którą mówię młodym ludziom, którzy chcą pisać. Nie mam innej rady, wytrwałość i samozaparcie.
Obejrzyj całą wypowiedź:
Ta-Nehisi Coates – amerykański pisarz, dziennikarz i edukator. Korespondent „The Atlantic”, autor „The beautiful struggle” i „Between the world and me”.
Nie można dodać komentarza.